Ostatni weekend czerwca, jeszcze w połowie miesiąca, nie zapowiadał się jakoś szczególnie. Poza planami, które snujemy na najbliższą podróż (po Europie, bo na tę południowo amerykańską przyjdzie nam jeszcze chwilę poczekać) nie zapowiadało się że sprawy przybiorą dość niecodzienny, jak się okazało, obrót… Na kilka dni przed wspomnianą datą w social mediach pojawiła się informacja, że w Żelechowie (na pograniczu województw mazowieckiego i lubelskiego) organizowane jest przez naszych znajomych z Travel Adventure School i Passion4Travel, Spotkanie Podróżnicze. Ucieszyliśmy się na tę wiadomość, tym bardziej, że po kolejnym lock down’ie mocno brakowało nam spotkań z ludźmi, a tym bardziej środowiska podróżniczego. Szybko zdecydowaliśmy, że pojedziemy jeśli nic tylko nic niespodziewanego nie stanie na przeszkodzie. Skontaktowaliśmy się organizatorem celem doprecyzowania kwestii organizacyjnych. W trakcie rozmowy Marcin z P4T zaproponował abyśmy poopowiadali na imprezie co nieco no naszych podróżach, na co oczywiście, z przyjemnością zgodziliśmy się.
Kolejnym przemiłym zbiegiem okoliczności, kolejnego dnia, skontaktował się z nami szef Warszawskiego Liberatora z informacją, że mają już dostępnie do testów motocykle H-D Pan America i propozycją zabrania na jazdy testowe jednego z nich…
A zatem: jedziemy na imprezę moto-podróżniczą motocyklem, którego losy od czasów prototypu śledziliśmy dość dokładnie – MEGA!
Jak okazało się w ciągu kilku kolejnych dni nie był to jednak koniec cudownych niespodzianek – odezwała się do nas Gabi Darmetko z Radia357 (ukochanej, byłej radiowej „Trójki”) z zaproszeniem do wzięcia udziału w nagraniu wywiadu dla Radia…
Cytując, po raz kolejny klasyka: „życie jest jak pudełko czekoladek i nigdy nie wiesz na co trafisz” – tym razem lepszego scenariusza na nieplanowany weekend, przyznacie, chyba nie moglibyśmy sobie wymarzyć.


Ale do rzeczy – jakie są nasze wrażenia z jazd testowych nowym motocyklem Harleya-Davidsona bo za pewne wielu z Was to w istocie interesuje 😉
Udostępniono nam do testów model Pan America Special, a wiec ten w wyższy z dwóch premierowych (z półaktywnym zawieszeniem) wyposażony ponadstandardowo w szprychowe koła, z wydechem Screaming Eagle oraz miękkimi bocznymi sakwami. Motocykl miał założone opony szosowe Michelin Scorcher. Praktycznie 100% jazdy czyli jakieś 370 km odbyliśmy we dwoje, z lekkim bagażem (pełne boczne sakwy + torba TT 49L za plecami Eli), także do takiej konfiguracji odnosi się tenże opis. I z góry zaznaczamy że jest to recenzją użytkownika klasycznego Harleya, i nie znajdziecie tu porównania do innych motocykli segmentu Adventure.
W kilku słowach całą recenzję można by podsumować jednym zdaniem: Pan Ameryka z Harleyem, którego znamy ma tylko wspólne logo. To zupełnie inny motocykl. Wygląda inaczej, jeździ inaczej, przyśpiesza i hamuje również inaczej. Inaczej zachowuje się na drodze i w terenie… inaczej również brzmi…





Motocykl posiada 5 zaprogramowanych trybów jazdy: deszczowy, drogowy, sportowy, oraz 2 terenowe, i na każdym z nich możemy mieć wrażenie jakbyśmy dosiadali kolejno wierzchowca z innym charakterem.
Pierwsze kilometry w warszawskim ruchu miejskim przejechaliśmy na trybie deszczowym – najspokojniejszym, w końcu dosiadaliśmy sprzęt zupełnie nieznany, wiec należało spokojnie się mu przyjrzeć. Tu kultura reagowania na odkręcanie manetki rzeczywiście była bardzo wysoka. Motocykl prowadził się dość łagodnie, oczywiście reagował na gaz, ale nie specjalnie wyrywnie (to również jest konfigurowalne) . Zawieszenie dobrze wybierało nierówności przy obciążeniu 2 osób, jazda była przyjemna, można by rzec rekreacyjna.
Tryb drogowy to już nieco inna charakterystyka, bardziej dynamiczna, temperament nieco bardziej wyrywny i zdecydowanie żwawszy… Kiedy wskaźnik „mode” przeskoczyła na czerwony kwadracik z literką S (sport) Pan Ameryka zrobiła się zdecydowanie bardziej charakterna, błyskawicznie przyśpieszała, chcąc wyrwać stery z rąk… tu rzeczywiście można było poczuć prawdziwy charakter nowego silnika Revolution Max 1250.
To zupełnie nowa jednostka (ze zmiennymi fazami rozrządu) zapewniająca wysoki poziom momentu obrotowego w każdym przedziale obrotów silnika (czerwone pole obrotomierza zaczyna się od 9000 obr.)
Kolejnego dnia mieliśmy się zmierzyć z jazdą w terenie… wybraliśmy się zatem z ekipą zlotowa w 60 km off-roadową trasę, obfitującą w odcinki szutrowe, piaskowe, drogi leśne, kamieniste, błoto, brody i tzw drogę czołgową (rozmiękniętą leśną przecinkę stanowiącą pas przeciwpożarowy). Jako jedyni z uczestników tego tripu jechaliśmy we dwójkę i to na szosowych oponach.
Początkowo w trybie brązowym (kwadracik trybu zmienia kolor) terenowy, później czarny: offroadowy plus. Pan America całkiem nieźle radziła sobie z naszą dwójką na pokładzie (a umówmy się w wadze piórkowej raczej nie chodzimy). Motocykl dobrze radził sobie w terenie, zarówno w pierwszym jak i drugim trybie off (w drugim półaktywne zawieszenie zrobiło się jakby bardziej miękkie). Pełni szczęścia, szczególnie w błocie czy piachu, dopełniłyby zapewne kostkowe opony.
Spotkaliśmy się już parokrotnie z opiniami, że zastosowanie zawieszenie jest ciut za twarde i dopiero po przełączeniu się na 2 tryb off robi się odpowiednio miękko – testując motocykl we dwójkę, nie stwierdziliśmy takiego mankamentu – dla nas było ok.


Pozycja na motocyklu jest również inna, niż ta w której zwykle podróżujemy chociażby Electrą. Bardziej wyprostowana, podnóżki są przesunięte do tyłu, co może jest mniej komfortowe przy jeździe drogowej, ale z kolei pozwala swobodnie prowadzić motocykla stojąc, co przy luźniej nawierzchni jest rzeczą nieocenioną. Siedzenia kierowcy i pasażera w porównaniu z kanapowcem, mogą wydawać się, na pierwszy rzut oka, twardym taboretem się być twardym taboretem… w rezultacie są bardzo wygodnie i pozwalają na komfortowe podróżowanie.
Trzy dni to w rezultacie dość niewiele jak na rzetelny test zupełnie nowego motocykla, naszpikowanego nowinkami technologicznymi, z którymi dotąd nie wiele mieliśmy styczności.
W modelu Special mamy oczywiście w standardzie: podgrzewane manetki, tempomat, kontrolę trakcji z możliwością jej wyłączenia, nawigację (po sparowaniu z telefonem), możliwość skonfigurowania 2 własnych ustawień (poza 5 fabrycznymi), możliwość sparowania z bezprzewodowym intercomem (dostępnym osobno), a wiec opcje słuchania muzyki i obsługi głosowej telefonu. Tu należy wspomnieć ze dla H-D zestawy do kasków produkuje SENA i na tą chwile nie wiemy czy sparowanie innych zestawów niż H-D wchodzi w grę.
Fabrycznie motocykl ma wbudowane w wyświetlaczu gniazdo USB-C (do zasilania tel./akcesoriów) oraz dwa gniazda (kierowca+pasażer) do zasilania podgrzewanej odzieży. Jest również gniazdo do ładowania akumulatora.
Co jest fajne w nowym motocyklu Harleya to:
– nowy, mocny silnik, który oferuje taki zapas mocy, że chyba zaspokoi nawet bardzo wymagających użytkowników, choć miejmy świadomość ze do zupełnie inna charakterystyka pracy, niż we wszystkich innych modelach HD
– pół aktywne zawieszenie, którego oprócz dopasowania się do obciążenia i stylów jazdy ma fajną funkcję automatycznego obniżania się, kiedy motocykl się zatrzymuję. Choć przy moim wzroście (189 cm) nie mam problemów z podparciem nieobniżonego motocykla to jest to niewątpliwą zaletą przy wsiadaniu/zsiadaniu z wierzchowca.
– prowadzenie na twardej i miękkiej nawierzchni – zwarta geometria i odchudzona masa tego moto pozwala na swobodne prowadzenie w różnych warunkach w jakich przychodzi nam jeździć.
– całokształt konstrukcji – fajny uniwersalny motocykl, który może okazać się fajną wyprawówką!
To co mniej nam się podoba to:
– jakość użytych materiałów: Harley’a ceniliśmy zawsze za jakość Made in USA, mimo ze wielu zarzucało mu awaryjność (choć niezmiennie uważam ze tzw. awaryjność jest wypadkową sposobu użytkowania i kompetencji serwisanta) w Pan Am wiele elementów jakby odstaje od tego standardu. Z całą pewnością chodziło tu o maksymalnie odchudzenie motocykla i tanią wymianę uszkodzonych elementów (przeznaczenie tego modelu jest tym obciążone) niemniej jednak jest to swego rodzaju pierwszy szok przy ocenie „organoleptycznej”
– obsługa kierunkowskazów – oczywiście inaczej niż w tradycyjnym Harleyu bo z jednego guzika po lewej stronie… sama obsługa jest skuteczna, choć dość toporna miałem wrażenie że zaraz odmówi współpracy.
– regulacja wysokości przedniej szyby – pojedynczą klamką że spustem, które działają dość topornie a przy zamontowaniu nawigacji/telefonu po lewej stronie na kierownicy staje się nie obsługiwalna w trakcie jazdy.
– rozkładanie bocznej stopki – zlokalizowanie tuż przed dźwignią zmiany biegów, w ciężkich motocyklowych butach należy zwrócić uwagę, aby nie wbić „jedynki”.








Kilkukrotnie w recenzjach Pan Ameryki zetknąłem się opinią ze silnik generuje bardzo wysoką temperaturę w trakcie pracy. Testując nasz egzemplarz mieliśmy piękny słoneczny, wręcz upalny weekend, jeździliśmy w wyprawowych goretexowych spodniach i wysokich butach zatem jak się pewnie domyślacie było – gorąco. Na ile motocykl spotęgował to uczucie trudno jednoznacznie ocenić, niemniej jednak nie wyobrażam sobie jazdy tym sprzętem w cywilnym stroju.
I na koniec jeszcze dwa słowa o brzmieniu H-D Pan Ameryka…
Nowy silnik ze zmiennymi fazami rozrządu, o kącie rozwarcia cylindrów 60 st., całkowicie chłodzony cieczą zwyczajnie nie może brzmieć jak tradycyjny V-twin (patataj patataj…) i nie brzmi. To zupełnie inne brzmienie, oczywiście – ciągle silnika w układzie V, ale bardziej regularne, miarowo, na wyższych obrotach. Brzmi lepiej na wydechu SE, niż stokowym – czego można było się spodziewać.. to serce Harleya pracuje innym rytmem, innym jak cały motocykl, czy fajnym – każdy z Was niech sam oceni.
Mamy nadzieję że uda się nam jeszcze pojeździć Pan Ameryką nieco dłużej i sprawdzić ten sprzęt w codziennym użytkowaniu, niemniej jednak po tym weekendzie jesteśmy pod mega wrażeniem tego motocykla.
Niemniej jednak, jeśli interesuje Was ten model, polecamy umówić się na jazdę próbną które są coraz bardziej dostępne wśród lokalnych dealerów marki, spróbować samemu i wypracować swoje własne zdanie.

