Dzień 27/28: Hawana -> Key West -> Miami -> Boynton Beach

W niedzielne przedpołudnie jak tylko udało się usunąć usterkę elektryczną, od razu wypływamy.

Najpierw jeszcze podpływamy do celników załatwić formalności – poszło bardzo sprawnie, nawet obyło się bez kontroli, a motocykl mogliśmy przykryć i zabezpieczyć niemalże od razu.

Dzień na morzu zapowiadał się pięknie, postawiliśmy żagle i mogliśmy się delektować spokojnym rejsem
W oddali mijając ogromne tankowce:
I kontenerowce:

Tuż po przekroczeniu mniej więcej połowy dystansu na niebie pojawiły się pierwsze chmury, które z czasem przyniosły zmianę aury. W nocy, praktycznie aż do celu,  żeglowaliśmy w deszczu.
Kapitan niestrudzenie czuwał za sterem, aż dopłynęliśmy do Stock Island.
Pozostało nam rozładowanie motocykla i załatwienie formalności w urzędzie celnym.
Pogoda postanowiła jednak nie ułatwiać nam opuszczenia mariny.
Nad Stock Island nadciągnęła kilkugodzinna ulewa którą przeczekaliśmy w Hog Fish meldując rodzinie o powrocie i aktualizując naszą witrynę.
Po lunchu wreszcie się rozpogodziło, mogliśmy wreszcie pojechać na lotnisko załatwić sprawy celne.
Poszło nam bardzo sprawnie, bez problemów i kłopotliwych pytań.

Nadszedł czas rozstania z naszym Kapitanem i towarzyszem podróży powrotnej Colinem. Było sentymentalnie i wzruszająco… Spędziliśmy z Kiwi’m trochę czasu, poznaliśmy się lepiej, przegadaliśmy wiele tematów, zaprzyjaźniliśmy się! Żal było się rozstawać.. cóż nadszedł czas powrotu.
Wyruszyliśmy w drogę powrotną do Boynton Beach.
W Miami odwiedziliśmy kubańską dzielnicę Little Havana wpadając na późny lunch w kubańskim stylu.
Do celu dotarliśmy po 10 (pm) mimo że zmęczeni szczęśliwi że się udało!!! Pogaduchy z Molką i Arkiem trwały do 2 w nocy – na więcej tej nocy nie starczyło już energii 🙂